Jestem osobą, której dość trudno wyrazić cokolwiek, używając tylko dziesięciu słów (chyba że na egzaminie ustnym, wtedy zawrę wszystko, co mam do powiedzenia, maksymalnie w trzech).
Jednak w temacie majowej, notabene pięćdziesiątej!, edycji akcji W 80 blogów dookoła świata, organizowanej przez Blogi językowo-kulturowe, zostało postawione takie właśnie wyzwanie. Opisać kraj, używając do tego dziesięciu słów. Ni mniej, ni więcej. Wyzwanie więc dzielnie podjęłam.
Przedstawiam niniejszym 10 duńskich słów, które mi się z Danią najmocniej kojarzą (kolejność prawie przypadkowa).
1) Cykel – rower. Środek lokomocji, który zdominował Kopenhagę, duński sposób na dbanie o zdrowie, o przyrodę i o kieszeń. W stolicy rowerów jest tyle, że można się odrobinę przerazić. Miłe jest to, że kierowcy są absolutnie przyzwyczajeni do wszechobecności cyklistów, w związku z czym nie trzeba się (przesadnie) obawiać poruszania się po jezdni. Ja wiem, że Dania to nie Holandia, ale mimo wszystko rower to jedno z najbardziej oczywistych skojarzeń.
2) Vindmøller – wiatraki. Mają bardzo dużo sensu, zwłaszcza, że w Danii diabelnie wieje. O wiatrakach akurat mogłabym opowiadać i opowiadać, bo jestem niczym pewna 5-letnia dziewczynka, której ustąpiłam niegdyś miejsca przy oknie w podróży z Torunia, i która z zachwytem wypatrywała każdego wiatraka, przez całą podróż. I namawiała do pomocy również wszystkich innych współpasażerów. Jeśli kochasz wiatraki, dogadasz się z Duńczykami i zaskarbisz sobie ich sympatię w trymiga.
3) Øer – wyspy. Bo Dania to cała masa wysp, o czym przyjezdni mają tendencję do zapominania. Utrudnia to odrobinę przemieszczanie się po kraju, ale ma swój niezaprzeczalny urok – morze jest wszędzie dookoła. Dla kogoś, kto potrzebuje spacerów nad morze jak powietrza, jest to wartość trudna do przecenienia.
No a jak wyspy to i…
4) Broer – czyli mosty. Najważniejsze z nich to Most Dużego Bełtu (między Zelandią a Fionią, Most Małego Bełtu (między Jutlandią a Fionią) i Øresundsbroen (łączący Danię ze Szwecją). Przy planowaniu wakacyjnych podróży przez kraj trzeba doliczyć ceny przejazdu przez pierwszy i ostatni z wymienionych mostów. Ale wszystkie są piękne, bezpieczne, no i widać z nich morze!
5) Tuborg – najbardziej popularne w Danii piwo. Niedźwiedź mówi, że okropne, dla mnie smakuje jak piwo, czyli poproszę sok. Fakt faktem, że większość Duńczyków ma zapas w lodówce, zobaczymy je w serialach, kiedy bohaterowie zmóżdżają się nad zagadkami kryminalnymi, zobaczymy je też w każdym, ale to absolutnie każdym sklepie. W okresie świątecznym można bez problemu dostać również specjalną edycję, ozdobioną adekwatnym obrazkiem (uważam, że wielkanocny kurczak Tuborga jest co najmniej przerażający), troszkę słodsze i, jak twierdzą znawcy, nieco mniej paskudne.
6) Pølse – kiełbaska. Obowiązkowy dodatek do pozycji numer 5., najczęściej w formie najbardziej popularnego fastfooda, czyli kiełbasy w bułce, okraszonej korniszonem, cebulą, smażoną cebulą i remuladą. Podobno niebo w gębie. Każdy ci powie, że przyjechać do Danii i tego przysmaku nie skosztować, to tak jak pojechać do Niemiec i nie zjeść wursta.
7) Dronningen – królowa; Małgorzata oczywiście, żadna inna! Duńczycy są zakochani w monarchii konstytucyjnej i za nic królowej nie oddadzą – czemu chętnie dają wyraz w referendach. Trzeba przyznać, że królowa ze swojej strony też bardzo się stara, żeby obywateli za mocno nie obciążać; wymyśliła na przykład, że odtąd tylko osoba panująca i następca tronu mają być przez państwo utrzymywani. Sprytnie!
8) Eventyr – baśnie. Przede wszystkim te napisane przez Hansa Christiana Andersena. Duńczycy są bardzo dumni z tego sławnego na cały świat pisarza i jego twórczości. W rodzinnym mieście Andersena, Odense (swoją drogą przeuroczym!), absolutnie wszystko kręci się wokół jego osoby i postaci z napisanych przez niego baśni. Poza wszystkim, baśnie Andersena to najpierwsza poważna książka po duńsku, jaką (w męczarniach, bo było to na samym początku nauki) przeczytałam. Dorwana w genbrugu, z przepięknymi ilustracjami, fantastyczny prezent od pewnego utalentowanego w dziedzinie wybierania prezentów Niedźwiedzia.
9) Lighed – równość. To jest temat bardzo ważny dla Duńczyków. Choć w rzeczywistości nie zawsze jest tak idealnie, lubią mówić o swoim społeczeństwie w kontekście braku dyskryminacji i równości wszystkich obywateli. W końcu każdy ma wolny dostęp do edukacji, prawo do darmowej opieki zdrowotnej i do zasiłków. A że jedni potrafią z tego mądrze skorzystać i się wzbogacić, a inni nie – to już jest zupełnie osobna kwestia.
10) Hygge – obawiam się, że tego słówka, pomimo całej mojej niechęci do jego marketingowej otoczki, nie mogło tu zabraknąć. Hygge jest w Danii wszechobecne, i to nie pod postacią kolorowych okładek poradników (chociaż i to, o zgrozo, się zdarza), ale przede wszystkim w mentalności obywateli. I daje im trochę tego luzu i szacunku dla braku pośpiechu, którego nam często brakuje.
A jakie słowa tobie kojarzą się z Danią najbardziej?