Posted in

Gdzie na wakacje w Danii

Zostało jeszcze trochę czasu, żeby spontanicznie się spakować, w ostatniej chwili dorwać tanie bilety i wybrać się w jakieś miejsce, do którego nigdy nie planowaliśmy się wybrać.

Dla tych, którym udałoby się znaleźć tani transport, jak również dla tych, którzy z takiego czy innego powodu po prostu chcieliby Danię odwiedzić, przygotowałam mały przegląd. Wysoce subiektywny. O tym, co moim zdaniem warto zobaczyć (i parę ostrzeżeń, na co się nie nabrać).

1. Kopenhaga

Najbardziej oczywista oczywistość, ale trudno byłoby jej tutaj nie uwzględnić. No dobrze, to co w tej Kopenhadze?

Przede wszystkim należy przejść się wzdłuż kanału, po Nyhavn. Napotkacie tam najbardziej charakterystyczne widoki z duńskich pocztówek: kolorowe kamieniczki po obu stronach kanału, mosty, żaglówki leniwie przesuwające się po wodzie. Później wypadałoby przespacerować się po Strøget – głównej ulicy w centrum miasta, otoczonej przez kamieniczki, sklepy, restauracje, fast-foody, kawiarenki i piekarnie. W piekarni koniecznie spróbować kanelsnegle [wymowa:kanelsnejl]: zawijanego niczym skorupka ślimaka ciastka z cynamonem polanego lukrem (tak, wiem, to ciastko jest bardziej charakterystyczne dla Szwecji, ale poświęćmy się na chwilę i udajmy, że to nie istotne. Dla dobra Duńskiej dumy ;). Po drodze spotkamy Rundetårn – okrągłą wieżę z pięknym widokiem na Kopenhagę. Śpieszę pocieszyć tych, których zdążą już rozboleć nogi, że nie ma w niej schodów. Wieża jest przystosowana do tego, aby można było wciągnąć powóz na sam szczyt, czeka nas zatem wspinanie się po gładkiej spirali, zamiast mozolnego wdrapywania się po schodach. Mnie to odpowiada.

Piwoszom (i nie tylko) serdecznie polecam odwiedziny w muzeum Carlsberga. Chociaż duńskie piwo jest mocno średnie, samo muzeum jest bardzo ciekawe: można się dowiedzieć, jak przebiega cały proces warzenia piwa, obejrzeć wielkie maszyny i kadzie, powąchać różne przyprawy dodawane do piw, popatrzeć na konika, który reprezentuje swoich ciągnących beczki z piwem przodków, wygrać piwo, kupić piwo, kupić takie piwo, jakie kiedyś warzyli (ale teraz już nie), obejrzeć wystawę butelek po piwach z różnych części świata (Polskie też mają!) i pstryknąć śmieszne zdjęcia. Na przykład na trąbie jednego z dwóch ogromnych słoni, stojących przed wejściem.

Zobacz również:  Dom po duńsku

Kolejnym z obowiązkowych punktów będzie z całą pewnością Christiania (wpis jej poświęcony znajduje się tutaj), oddalona nieco od samego centrum miasta. Ale warto, obiecuję.

Na co nie tracić czasu? Na Syrenkę. Chyba, że wam z jakichś względów bardzo zależy. Syrenka znajduje się po pierwsze najdalej od centrum miasta, po drugie przeważnie jest przy niej pełno turystów, po trzecie… jest mała. Mniejsza ode mnie. I nie, nie da rady złapać ją za cycka.

2. Muzeum Łodzi Wikinów w Roskilde

Tam, muszę to przyznać z bólem serca, jeszcze nie byłam, a marzy mi się bardzo. Wikingowie są jednym z najważniejszych elementów historii Danii. Chlubnym, czy już nie do końca, to inna sprawa. Ale są. Wydaje mi się, że Duńczycy są ze swoich ówczesnych dokonań dosyć dumni – zwłaszcza, że później nic im już nie wychodziło.

Miejsce powinno spodobać się szczególnie wszystkim fanom serialu „Wikingowie”. Łodzi jest, według Internetu, 5. Na miejscu możemy wziąć udział w szeregu oferowanych atrakcji, głównie dla dzieci, ale myślę, że co poniektórzy dorośli chętnie postrzelaliby sobie z łuku (ja na przykład uwielbiam). Jeśli zbierzemy wystarczającą ilość chętnych (niestety nie wiem, co to w praktyce oznacza) istnieje możliwość odbycia rejsu jedną z łodzi. Woah! Można się poczuć jak Lagertha. Albo Ragnar. W zależności od identyfikacji płciowej.

3. Legoland

Mój zdecydowany faworyt. Śmiem twierdzić, że dorośli mogą się tutaj bawić jeszcze lepiej, niż dzieci. Przyznam, że jadąc tam nie do końca wiedziałam czego się spodziewać, poza zawrotną liczbą rollercoasterów. Na pewno nie spodziewałam się niezliczonej liczby alejek wypełnionych klockowymi miniaturami miast z przeróżnych krajów na świecie, cudów świata, rakiet kosmicznych (z których wylatywał dym, no heloł!), polany pełnej owiec, czy też przeogromnego pająka w stylu Aragoga/Sheloby (!). Najtrudniej było nas oczywiście oderwać od wystawy poświęconej Gwiezdnym Wojnom, a szczególnie knajpy z IV części, w której kapela kiwała się do dźwięku muzyki z filmu (i, przy okazji, dzwonka telefonu Niedźwiedzia). Spore wrażenie zrobił też ogromny model X-Winga wykonany z ponad 5 milionów klocków. I wcale nie używali do tego większych klocków – specjalnie się przyglądałam!

Zobacz również:  Wprowadzenie do duńskości wg Patricka Kingsleya

Ale dla amatorów innych filmów też znajdą się uciechy. Dla każdego się znajdą. Całe szczęście, że bilet upoważnia do całodniowego zachwycania się tymi cudami – choć podejrzewam, że dla szczególnie zapalonych miłośników Lego to wciąż może być za mało.

Byłabym zapomniała, można było jeszcze dotknąć żywej rozgwiazdy! Nie ma to co prawda wiele wspólnego z Lego… Ale było fajnie.

4. Møns Klint

Temu miejscu i opisie naszej pierwszej z nim przygody poświęciłam osobny wpis (tutaj). Klify robią oszałamiające wrażenie – a tym większe, że Dania jest niezwykle płaskim krajem i czegoś takiego nie można się było po niej spodziewać. A jednak – są. Zapierające dech w piersiach widoki, materiał na fantastyczne zdjęcia, ulubione miejsce dla chcących klęknąć z pierścionkiem w palcach, a dla fanów aktywności fizycznej niepowtarzalna okazja na potrenowanie łydek.

Duńskie klify na wyspie Møn są absolutnie fantastyczne – w przeciwieństwie do duńskich fiordów. M-m. Nie, nie, nie. Nie dajcie się nabrać. Naprawdę nie ma czego oglądać. Jak fiordy, to tylko Norwegia.

5. Aarhus

Drugie pod względem wielkości miasto duńskie. W przeciwieństwie do większości pozostałych opisanych przeze mnie atrakcji (poza Legolandem), Aarhus nie znajduje się na żadnej z wysp, a na Półwyspie Jutlandzkim (jak zresztą większa część Danii), a więc odrobinę łatwiej jest się tam dostać. Myślę, że najciekawszym miejscem w mieście jest Stare Miasto (Den Gamle By), żywy skansen, który pozwala turystom doświadczyć życia w Danii w XIX/XX wieku. Poza tym w Aarhus znajduje się stary pałac letni rodziny królewskiej, słynna katedra i przeróżne muzea. Jednym słowem idealne miejsce dla tych, którzy interesują się architekturą, sztuką i historią.

Dumny opiekun pełnego energii psa rasy husky, który wiernie towarzyszy mu podczas długich spacerów i górskich wędrówek. Oprócz pasji do zwierząt autor uwielbia podróże, odkrywanie nowych kultur i smakowanie lokalnych specjałów. W wolnych chwilach chętnie oddaje się sportowej rywalizacji – szczególnie upodobał sobie biegi długodystansowe oraz wspinaczkę górską.