Marzec: Dzień Kobiet, wiosna, utrata cennej godziny snu i nadchodzące święta. Z tego wszystkiego najprzyjemniejsze zdecydowanie to pierwsze (zwłaszcza że wiosna tylko wpadła się przywitać, po czym postanowiła się jeszcze zdrzemnąć). Z tej okazji – o kobiecie, językowo.
Niniejszy wpis powstał w ramach akcji Blogerów Językowych i Kulturowych „W 80 blogów dookoła świata”. Zapraszam również na blogi koleżanek i kolegów, do których linki znajdziesz na dole.
Przyznam, że długo się zastanawiałam, jak ugryźć temat (stąd może mało oryginalny tytuł, ale co zrobić). Stwierdziłam w końcu, że nie dam rady pójść w jednym określonym kierunku, tak jak lubię, zamiast tego przygotowałam wszystkie podejścia do tematu, jakie przyszły mi do głowy, żeby było i duńsko, i językowo.
1. Jak można nazwać kobietę po duńsku?
Kobieta to po duńsku en kvinde, dziewczyna – en pige. O kobiecie eleganckiej, damie, można powiedzieć en dame (chociaż najczęściej używa się tego do opisywania starszej pani – en gammel dame). Ona to hun (podczas gdy on to han – jak Han Solo, tak to zapamiętałam). Do staroci należą takie określenia kobiet jak: panna – czyli frøken lub jomfru (oznaczające również dziewicę, która przetrwała w oliwie extra virgin – ekstra jomfru olivenolie); oraz pani – frue lub z francuskiego – madamme. Niegdyś jednak należało do kobiety zwracać się odpowiednio, zważając na jej stan cywilny. Można było użyć również pisanego wielką literką De (de to 3 os. l. mn. – oni), podobnie jak w niemieckim używa się Sie. Teraz jednak może się to przytrafić wyłącznie osobom starszym (ale też raczej niezbyt często).
2. Rodzaje rzeczowników
Niestety, w duńskim rzeczowników nie można zaklasyfikować, jak w polskim czy niemieckim, do rodzajów męskiego, żeńskiego i nijakiego. Chociaż nie mogę powiedzieć, żeby w niemieckim ten podział był jakiś łatwy i oczywisty. Duńskie rzeczowniki mają za to inne rodzaje: fælleskøn, czyli rodzaj wspólny (męsko-żeński), z rodzajnikiem ‘en’, i intetkøn, czyli rodzaj nijaki, z rodzajnikiem ‘et’. Poza tym, że większość rzeczowników podpada pod ten pierwszy, reguły decydujące o tym który jest który są dość mętne. Istnieją, owszem, pewne tak zwane zasady, chociaż w tym wypadku raczej wątłe ich imitacje. Wyjątków od każdej jest tyle, że nie do końca rozumiem po co to całe udawanie.
Plus jest taki, że w mowie rzadko kiedy słychać, którego rodzajnika użyliśmy, więc nie trzeba się aż tak mocno spinać. A w piśmie, nie ma rady – trzeba zapamiętać.
3. Jak mówią Dunki?
Nie ma większej różnicy między tym, jak wysławiają się Dunki, a jak Duńczycy. Powiedziałabym, że kobiety równie często jak mężczyźni używają przekleństw i innych, nieszczególnie pięknych wyrażeń. Ma to moim zdaniem związek ze stopniem niezależności kobiet, które w większości już dawno temu przestały odgrywać grzeczne panienki i nauczyły się walczyć o swoje.
4. Kobiece idiomy
Pierwszy idiom, który przychodzi mi do głowy, może zostać użyty jako określenie atrakcyjnej kobiet, a brzmi on en lækker sild – pyszny śledź. Mam wrażenie, że mogłabym to spokojnie zostawić bez komentarza… Ale dla porządku zaznaczę tylko, że w Danii rybołówstwo było od wieków jednym z głównych zajęć zarobkowych, a ryby podstawą diety. Śledzie zwłaszcza.
Można również powiedzieć, że gdzieś jest som i en hønsegård – jak w kurniku. Znaczy to naturalnie, że baby paplają, śmieją się i w ogóle produkują niepotrzebny, irytujący hałas.
Kobieta może także być let på tå – „lekka na palcu”. Oznacza to, że jest elegancka, zachowuje się kobieco. Niestety, tego idiomu można również użyć w stosunku do mężczyzn i wówczas wydźwięk nie jest już taki pozytywny…
Istnieje również takie ciekawe powiedzonko, jak: nød lærer nøgen kvinde at spinde – potrzeba uczy nagą kobietę prząść. Po polsku powiedzielibyśmy raczej: potrzeba matką wynalazku… Ale wersja duńska zdecydowanie lepiej działa na wyobraźnię.
5. Równouprawnienie w języku duńskim
Do nazw niektórych zawodów w duńskim można dodać końcówkę -inde, aby je sfeminizować (np. lærer – nauczyciel, lærerinde – nauczycielka; skuespiller – aktor, skuespillerinde – aktorka). Nie jest to jednak konieczne. Chociaż są jeszcze obecne w słowniku formy z typowo męską końcówką (politimand – policjant), wypierają je jednak formy neutralne (politibetjent). Trzeba przyznać, że jest to w duńskim łatwiejsze, niż w polskim, głównie dlatego, że nie jest to język fleksyjny. Nie są więc narażeni na potwory w stylu „ministry”…